czwartek, 22 sierpnia 2013

Siedem dni na „Warszawskiej Nike”

Przez tydzień miałem zaszczyt i przyjemność żeglować po Bałtyku na „Warszawskiej Nike” (szkuner sztakslowy „Conrad” 46). Była to dobra lekcja żeglarstwa (12-godzinny sztorm, kilka burz, ciekawa nawigacyjnie droga do portu w Pucku) i … życia (połowę 12-osobowej załogi jachtu stanowiły osoby niesłyszące i na wózkach inwalidzkich).
Moja porejsowa refleksja – Większość tak zwanych „problemów” ludzi pełnosprawnych na morzu i na lądzie jest niczym w porównaniu z tym, z czym na co dzień muszą zmagać się ludzie niepełnosprawni.
Jachtem dowodził kapitan Krzysztof Kwapiszewski – zapewne jedyny w Polsce i jeden z nielicznych na świecie kapitanów jachtowych na wózku inwalidzkim. Tygodniowy kontakt z tym niezwykłym człowiekiem nauczył mnie wiele. Dowiedziałem się na przykład, jak przewidywać pogodę na podstawie obserwacji mew. Szczególnie tych, które siedzą na kamieniach. Poznałem również zupełnie nową definicję dużych żaglowców. Teraz wiem także co to są w żeglarstwie „dupogodziny”. Dzięki nowym znajomym nauczyłem się paru ważnych słów w języku migowym (w tym – przyznaję - kilku brzydkich, ale też kilku żeglarskich).
Jacek Wiśniewski

Na zdjęciu autorstwa Macieja Kowalczyka dzielna załoga „Warszawskiej Nike” przy kei portu rybackiego w Pucku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz