Przez
tydzień miałem zaszczyt i przyjemność żeglować po Bałtyku na
„Warszawskiej Nike” (szkuner sztakslowy „Conrad” 46). Była to
dobra lekcja żeglarstwa (12-godzinny sztorm, kilka burz, ciekawa
nawigacyjnie droga do portu w Pucku) i … życia (połowę
12-osobowej załogi jachtu stanowiły osoby niesłyszące i na
wózkach inwalidzkich).
Moja
porejsowa refleksja
– Większość tak zwanych „problemów” ludzi pełnosprawnych
na morzu i na lądzie jest niczym w porównaniu z tym, z czym na co
dzień muszą zmagać się ludzie niepełnosprawni.
Jachtem
dowodził kapitan Krzysztof Kwapiszewski – zapewne jedyny w Polsce
i jeden z nielicznych na świecie kapitanów jachtowych na wózku
inwalidzkim. Tygodniowy kontakt z tym niezwykłym człowiekiem
nauczył mnie wiele. Dowiedziałem się na przykład, jak przewidywać
pogodę na podstawie obserwacji mew. Szczególnie tych, które siedzą
na kamieniach. Poznałem również zupełnie nową definicję dużych
żaglowców. Teraz wiem także co to są w żeglarstwie
„dupogodziny”. Dzięki nowym znajomym nauczyłem się paru
ważnych słów w języku migowym (w tym – przyznaję - kilku
brzydkich, ale też kilku żeglarskich).
Jacek
Wiśniewski
Na
zdjęciu autorstwa Macieja Kowalczyka dzielna załoga „Warszawskiej
Nike” przy kei portu rybackiego w Pucku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz